• “Kamil, biegasz tak szybko, że w przyszłości możesz być sprinterem”,
  • “Ania, jesteś zbyt niska, nie nadajesz się na koszykarkę”
  • “sport nie jest dla Ciebie, wybierz sobie inną pasję”
  • “Krzysiek, widzę w Tobie przyszłego Lewandowskiego”
  • “Paweł, ta pozycja jest dla Ciebie idealna, jesteś urodzonym obrońcą”
  • “Kasia, odpuść inne dyscypliny, skup się na gimnastyce, jesteś w niej świetna”
  • “Synku, chcemy, żebyś w przyszłości miał dobry zawód, dlatego skup się na nauce”
  • “Maks, inni są lepsi od Ciebie, więc dzisiaj siadaj na ławce – zagrasz jak będziesz ciężko trenował”
  • “Basia, może pójdziesz zajęcia plastyczne?! sport nie jest dla dziewczynek…”. 

I to wszystko wypowiedziane do dziesięcio- lub trzynastolatków. Czasem wprost, czasem między wierszami. Ale dzieci są bystre. Jeśli rodzice przestają się w jakikolwiek sposób interesować ich treningami i zawodami, mogą to odbierać jako traktowanie przez nich zaangażowania dziecka w sport na zasadzie “sportowcem nie będzie, ale dopóki go to bawi, niech sobie gra”. A co jeśli ten sport to dla dziecka pasja i marzy o tym by być piłkarzem lub pływakiem?! 

Pisałem o tym więcej w artykule “Niewidzialne dzieci”, do którego lektury przy okazji zachęcam. Poruszyłem w nim temat różnych przejawów “selekcji”, także tych zupełnie nieuświadomionych, które negatywnie wpływają na zaangażowanie i pewność siebie dzieci.   

Od razu dodam, że w interesowaniu się sportem dziecka nie chodzi tylko o to, żeby jeździć na wszystkie treningi i mecze, bo nie każdy ma na to czas. Dużo dobrego mogą uczynić słowa wzmocnione dużą dawką zainteresowania i miłości: “baw się dobrze”, “jak było?”, “kocham Cię”. Dobrze jednak, jeśli dziecko czasem usłyszy cztery magiczne słowa “uwielbiam patrzeć jak grasz” – wtedy jednak obecność rodziców na meczu lub zawodach jest niezbędna.    

Dzisiaj zajmę się innym niebezpiecznym zjawiskiem – dotyczącym drugiej strony medalu. Nazwę je “metkowaniem”, bo takiego słowa użył mój kolega-trener, gdy rozmawialiśmy ostatnio na ten temat. Określenie jest dosadne, ale problem rzeczywiście duży. Znowu opiszę go z perspektywy sportu, bo na tym się znam i jest on w nim mocno zauważalny. Myślę jednak, że dotyczy to także innych obszarów życia. 

Chodzi o sytuacje, w których dziecko uprawiające sport raz zostaje uznane za wyróżniające się lub uzdolnione i potem taka opinia ciągnie się za nim przez kolejne lata rozwoju. Nawet jeśli coś zbroi albo okaże się, że nie wcale nie jest tak dobry, jak się początkowo wydawało, to “metka” pozostaje. Niepowodzenia, jeśli już zostają zauważone, tłumaczy się albo gorszym okresem albo winą czynników zewnętrznych, na przykład rodziców, kolegów z drużyny, wpływu otoczenia. Taki młody sportowiec jest faworyzowany przez trenera, zawsze ma ważne miejsce w drużynie. 

“Metkowanie” widać wyraźnie, gdy młody sportowiec trafi do wiodącej grupy w swojej szkółce, akademii przy profesjonalnym klubie lub szkoły mistrzostwa sportowego, jako jeden z najlepszych wśród rówieśników. Faktycznie powinno być tak, że tego typu miejsca powinny być elitarne w kontekście potencjału do sportu. Taka jest ich rola, są to kolejne szczeble rozwoju, a czasem wręcz “kuźnie” przyszłych mistrzów sportu. Dlatego powinni tu trafiać potencjalnie najlepsi. 

Jest jednak jedno duże “ale”. Ciągle mówimy o rozwoju młodych ludzi i celowo używamy określenia “potencjał”. Jest tak wiele czynników, które zdecydują o tym czy dany młody człowiek rzeczywiście rozwinie się w takim kierunku, jak sobie założyliśmy, że zbyt szybkie metkowanie jest totalnie nieuzasadnione.     

Metka to metka. Usypia czujność trenera, który może nie zauważyć, że coś idzie nie tak z rozwojem takiego młodego sportowca, albo że jego potencjał mógłby być jeszcze lepiej wykorzystany. Poza tym, takie dziecko może obrosnąć w piórka, co też jest niepożądaną sytuacją, gdyż przestaje dawać z siebie wszystko, a innych traktuje z góry. No i najgorsze, że inne dzieci też czują tą faworyzację. Istnieje więc obawa, że ich to zniechęci. 

Powoduje to też konsekwencje dla całego systemu identyfikowania, rozwoju i selekcji dzieci, czy nawet szerzej – całego sportu dzieci. No bo zauważcie, że jeśli powszechnie jest wiadomo, że do wyżej wymienionych miejsc trafiają najlepsi i już w zasadzie z nich nie odchodzą (chyba, że same zrezygnują), a raz przeprowadzana selekcja w danym roczniku w zasadzie zamyka drogę do ścieżki profesjonalnej pozostałym dzieciom, trudno się dziwić, że te odchodzą od sportu. I oczywiście możemy sobie dalej wmawiać, że dla chcącego nic trudnego i jak dziecko będzie starać. Czy to jednak na pewno tak powinno działać? 

Spójrzmy na Jasia, który ma trzynaście lat i trenuje piłkę nożną od ósmego roku życia. Gra coraz lepiej, ale nie jest najlepszy. Stara się jednak jak może i wie, że w końcu osiągnie odpowiedni poziom. Dwa lata temu trenerzy z akademii klubu ekstraklasowego w jego mieście przyszli i wzięli jego kolegę z drużyny, Karola. Jaś wie, że ten faktycznie był wtedy najlepszy w grupie. Zresztą trenuje tam do teraz. Mimo, że Jaś spotyka Karola na turniejach i widzi, że coraz bardziej dorównuje mu poziomem, a wręcz zauważa, że ten tak jakby zatrzymał się w rozwoju sportowym. Nie ma to jednak znaczenia, bo Karol gra w akademii, jest już na ścieżce profesjonalnej, a Jaś ciągle “bawi się w piłkę”. Otoczenie Jasia (trener i rodzice) też od dłuższego czasu daje mu sygnały, że selekcja się dokonała i oczywiście może dalej bawić się w sport, ale piłkarzem nie zostanie…

Spójrzmy teraz na Karola, kolegę Jasia. Gdy miał jedenaście lat trafił do akademii klubu ekstraklasowego. Czuł wtedy, że jest najlepszy. Ewidentnie miał talent, wszystko przychodziło mu łatwiej niż innym z drużyny. Dostanie się do profesjonalnego klubu tylko go w tym utwierdziło. Wie, że już tu zostanie. Ten kto raz trafił do akademii raczej z niej nie odchodzi, zwłaszcza, że to istnieje powszechne przekonanie, że faktycznie są tu najlepsi chłopcy w roczniku. A przynajmniej uważa tak jego trener i rodzice. I pewnie część “opinii publicznej”. Stara się, ale nie daje z siebie wszystkiego, bo nie musi. Na turniejach, gdy dochodzi do konfrontacji z amatorskimi szkółkami, nie zawsze wygrywają. Trenerzy jednak uspokajają ich, że tamci wygrywają zespołowością, a przecież w tym wieku najważniejszy jest rozwój indywidualny, na który przecież zwraca się uwagę w ich akademii. 

Skoro tak, to dlaczego Karol czuje, że jego kolega Jaś właśnie indywidualnie staje się od niego coraz lepszy?!         

Przechodzenie przez kolejne szczeble rozwoju jest bardzo potrzebne. Zarówno dla tych dzieci, które się wyróżniają (potencjałem i zaangażowaniem), jak i wszystkich pozostałych. System identyfikowania, rozwoju i selekcji oparty o wiodące grupy w szkółkach i klubach, reprezentacje, profesjonalne akademie, szkoły mistrzostwa sportowego również jest niezbędny, jeśli chcemy mieć mistrzów sportu. Muszą być jednak spełnione trzy kluczowe warunki:

  1. dzieci muszą mieć motywację, żeby przechodzić przez kolejne szczeble rozwoju i trafić na ścieżkę profesjonalną, gdzie będą miały zapewnione coraz lepsze warunki dla ich rozwoju,
  2. nie możemy “metkować” dzieci, które przejdą selekcję i trafią na kolejny poziom – powinny stale czuć, że jak przestaną się starać i rozwijać, wtedy będą musiały wrócić,  
  3. dzieci, które nie trafiły jeszcze na ścieżkę profesjonalną, ale mają potencjał i starają się, ale z różnych powodów rozwijają się nieco wolniej, powinny żyć w przekonaniu, że nie są pozbawione szans i w każdym momencie mogą trafić do grona tych wyróżniających się. 

Pamiętajmy, że nie można nie nadawać się do sportu. Można nie mieć potencjału do bycia profesjonalnym sportowcem i w pewnym momencie będzie to trzeba jasno powiedzieć. Nie wydawajmy jednak werdyktów zbyt szybko. Zbyt wiele czynników ma wpływ na zróżnicowane tempo rozwoju dzieci, nie tylko sportowego. Traktujmy dzieci uprawiające sport jak czyste, niezapisane karty. Śledźmy ich rozwój, motywujmy i zapewniajmy coraz lepsze warunki rozwoju. Zbyt szybkie “metkowanie” jest bowiem szkodliwe zarówno dla tych “metkowanych”, jak i dla wszystkich pozostałych dzieci, które mogą stać się przez to “niewidzialne”.

 

W tym miejscu zachęcam do zapoznania się z moim artykułem “Niewidzialne dzieci”, bo te dwa teksty dobrze się uzupełniają.    

Więcej dowiesz się z nowej książki autorów bloga “Sport uczy życia”

Sprawdź naszą książkę!

Zostaw odpowiedź