Ten tekst dotyczy głównie spontanicznych i luźnych „gierek”, czyli takich rozgrywanych na przysłowiowym “podwórku” (stąd taka nazwa w tytule wpisu) albo na lekcjach wychowania fizycznego.

Tak w ogóle to bardzo niedobrze, że minęły czasy, kiedy dzieciaki połowę wolnego czasu spędzały kopiąc lub odbijając piłkę z kolegami lub koleżankami “z bloku”. Zresztą nie odkrywam tutaj żadnej Ameryki. Natomiast według mnie, jeszcze gorzej, że tak łatwo pogodzilismy się z tym, że “te czasy już minęły”.

Popatrzcie, taka gra ma same zalety:

    • brak ingerencji dorosłych – rodziców i trenerów (celowo wymieniam ten punkt jako pierwszy, ponieważ w dobie nacisku na zajęcia zorganizowane, gdzie wpływ dorosłych jest bardzo duży, taka alternatywa jest niewątpliwą zaletą),
    • zabawa i przyjemnie spędzany czas,
    • wspołprzeżywanie emocji z kolegami lub koleżankami,
    • współzawodnictwo w najczystszej postaci (każdy wychodził po to, żeby dać z siebie wszystko i wygrać, ale wynik nie miał tak naprawdę żadnego znaczenia, bo na drugi dzień znowu się wychodziło się na podwórko i ustalało się składy na nowo),
    • możliwość wcielania się w rolę swoich idoli (drużyny ustalały kto jest jakim zespołem i zawodnicy przybierali rolę zawodników z tego zespołu, albo w ogóle nie zwracano uwagi, jakie zespoły grają, bo każdy i tak przyjmował postać swojej ulubionej gwiazdy; nie było nawet problemem to, że na boisku znajdowało się dwóch Stoiczkowow),
    • żadnych krzyczących kibiców, cheereladerek, pieniędzy, widowiska, pucharów (czasem grało się o Mistrzostwo Podwórka, a czasem o Mistrzostwa Świata lub nawet Wszechświata; a jak ktoś zdobył ten tytuł? Nie miało to znaczenia, bo kolejny dzień oznaczał kolejne “zawody”),
    • poza grą w piłkę, jak już spotkało się z kolegami lub koleżankami na dworze, robiło się dziesiątki innych rzeczy związanych z aktywnością ruchową, co bardzo dobrze wpływa na wszechstronny rozwój sprawności.

Dlaczego tego już nie ma? Najczęściej mówimy i słyszymy, że “czasy się zmieniły”. Tak, to prawda, zmieniły się. Przede wszystkim pojawiła się nowa technologia, która ogólnie odciąga dzieci od sportu.

No i oczywiście argument, który “lubię” najbardziej – brakuje boisk do gry! Nie chcę go specjalnie komentować, zwłaszcza, że zgadzam się z tym, iż chodząc na zajęcia sportowe dzieci i młodzież powinny grać i trenować w co najmniej przyzwoitych warunkach, a wiadomo jak czasem wyglądają obiekty sportowe, także te w dużych miastach. Ta kwestia nie podlega dyskusji.

Czy jednak, żeby grać, w wolnym czasie, z kolegami lub koleżankami potrzebne jest profesjonalne boisko?  Pójdę dalej i zapytam przewrotnie o jeszcze jedną rzecz – czy w ogóle potrzebne są bramki?

Oczywiście, że najlepiej jak jest jedno i drugie. Na pewno jednak nie jest to warunek konieczny.

Urodzeni w latach 80. albo wcześniej, zgodzą się ze mną, że w naszych dziecięcych i młodzieńczych latach często trudno było znaleźć miejsce, które wielkością i kształtem choć trochę przypominałoby boisko, o bramkach i liniach nie wspominając. A grało się dopóki było widać piłkę albo dopóki mama nie zawołała, że czas się pouczyć albo iść spać.

Poza tym nie do końca się zgadzam, że współcześnie nie ma boisk do gry dla dzieci i młodzieży, choćby takich przyszkolnych.

Czy współczesne dzieci są inne niż te z przeszłości? Nie wydaje mi się.

Czy świat faktycznie aż tak się zmienił? Oczywiście i to diametralnie! Głównie jednak ten postrzegany globalnie czy nawet lokalnie, na który mamy ograniczony albo zerowy wpływ. Czy jednak zmienił się ten mikroświat rozumiany jako dom rodzinny i przysłowiowe “podwórko”? Nie wydaje mi się. Za jego kształt ciągle głównie odpowiadają rodzice, nauczyciele i trenerzy.

Dlatego naprawdę wydaje mi się, że zbyt łatwo godzimy się z tym, że “czasy się zmieniły”…

Na szczęście są lokalne I regionalne turnieje nie tylko dla dzieci z klubów, ale właśnie z podwórek lub szkół. Plasuje je pomiędzy sportem zorganizowanym a takim typowo “podwórkowym”.

No i dobrze, że pozostały jeszcze lekcje wychowania fizycznego (choć to też jest temat rzeka). W tym miejscu muszę przyznać, że w kontekście tego o czym traktuje ten wpis to MOIM ZDANIEM przysłowiowe “zajęcia na macie, czyli macie piłkę i gracie”, które często stosują nauczyciele wychowania fizycznego rzucając piłkę uczniom i samemu siedząc z boku i za które są tak mocno krytykowani, nie są tak naprawdę złe i powinny być stałym elementem w szkołach! Właśnie ze względu na zalety spontanicznych i luźnych gierek, o których pisałem wyżej. Oczywiście przy zachowaniu umiaru i koncentracji na innych elementach, które “wf’ powinien rozwijać.

Teraz przejdźmy do części tekstu, która dotyczy bardzo ważnego aspektu, związanego właśnie ze spontaniczną i luźną grą, którą młodzi zawodnicy POWINNI podejmować czy to na podwórku, czy na lekcjach wychowania fizycznego.

W pewnym sensie, może to być też wskazówka dla trenerów, w zakresie stosowania różnych gierek podczas treningów.

Chodzi mianowicie o odpowiedź  na pytanie jakie korzyści daje młodemu zawodnikowi gra z lepszymi lub starszymi od siebie, a jakie z gorszymi lub młodszymi. Przyjmujemy tutaj perspektywę młodego zawodnika, który gra w szkółce lub klubie.

Korzyści gry ze starszymi i/lub lepszymi od siebie

    • uczenie się gry od lepszych i bardziej doświadczonych,
    • testowanie już nauczonych umiejętności,
    • uczenie się jak odgrywać różne role na boisku,
    • uczenie się gry bez piłki (słabsze umiejętności = rola wspomagająca =  mniej kontaktów z piłka).

Dwóch pierwszych punktów i tego ostatniego nie trzeba chyba specjalnie wyjaśniać. Powiedzmy sobie jednak kilka słów na temat trzeciego. Chodzi w nim o to, że najczęściej na grę z lepszymi i starszymi decyduje się zawodnik, który wśród swoich kolegów-rówieśników wyróżnia się, a być może nawet jest “gwiazdą”, co w pewnym momencie przestaje być motywujace, ponieważ wszystko przychodzi mu stosunkowo łatwo. Na dłuższą metę może to prowadzić do zatrzymania jego rozwoju. Dlatego decyduje się na grę z lepszymi. Wtedy jednak nie jest już “gwiazdą”, na którą wszyscy grają i wszyscy chwalą jego zagrania. Staje się “wyrobnikiem”, który musi zasuwać, żeby pomagać innym i stwarzać im sytuacje bramkowe.

Jest to bardzo dobre doświadczenie, ponieważ:

    • w przyszłości, jeżeli zostanie piłkarzem, będzie potrafił się odnaleźć w różnych rolach,
    • w przyszłości, jeżeli nie zostanie piłkarzem, będzie wiedział, że człowiek w życiu może pełnić różne rolę,
    • nabiera pokory i dodatkowych bodźców motywacyjnych dla samorozwoju, co jest ważne niezależnie od tego, czy zostanie piłkarzem czy nie.

Oczywiście ważna uwaga, jaką należy tutaj podkreślić: nie mogą to być koledzy zbyt starsi i zbyt mocni, bo wtedy nie ma żadnej przyjemności z grania, gdyż cokolwiek by się nie zrobiło, i tak będzie to skazane na porażkę.

Korzyści gry z młodszymi i/lub słabszymi od siebie

    • gra bardziej dla relaksu – dobra, gdy potrzeba odpocząć po trudniejszym okresie treningowym lub turniejowym,
    • testowanie i rozwijanie nowo nabytych umiejętności,
    • więcej kontaktów z piłką,
    • wypełnianie roli ‘gwiazdy’.

W tym wypadku wydaje mi się, że żadnego punktu nie trzeba specjalnie wyjaśniać. Warto tutaj podkreślić rolę tego pierwszego punktu. Generalnie gra ze słabszymi jest bardzo dobrą odskocznią od uczestnictwa w tzw. sporcie zorganizowanym, czyli tym, z którym młody zawodnik ma do czynienia w szkółce piłkarskiej lub klubie. Tam wszystko jest podporządkowane celom treningowym i rozwojowym, i tym samym wywierana jest większa presja. Zwłaszcza gdy trener (lub rodzice) zbyt mocno akceptują potrzebę wygrywania. Na podwórku tego nie ma, zwłaszcza, gdy jest się lepszym od kolegów, albo jednym z lepszych.

Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego wpisu?

Po pierwsze, jeszcze raz powtórzę – szkoda, że młodzi zawodnicy tak mało grają “na podwórkach”.

Co można z tym zrobić? Zachęcać dzieci i młodzież, żeby wychodziła na dwóch i grała! Zakładam, że jeżeli dwóch kolegów wyjdzie z piłką i będą sobie kopali do siebie albo grali 1×1, co samo w sobie ma mnóstwo plusów, to zaraz podbiegnie do nich trzeci i czwarty. Przy czterech osobach już można zrobić 2×2 albo turniej 1×1, w którym występują cztery osoby. A jak dojdą kolejne cztery to już jest mecz 4×4, który nie dość, że nie wymaga dużo miejsca, to jeszcze daje poczucie prawdziwego meczu, w którym można podawać i robić widowiskowe akcje.

Jeżeli z całej “ósemki” dwóch zawodników będzie grało w klubie a sześciu nie, to być może któryś z tych sześciu zapisze się do klubu? Jeżeli tak się zacznie dziać na każdym podwórku to zobaczcie, ile więcej dzieci zacznie uprawiać sport w sposób zorganizowany!

Czy jeżeli rodzic namówi spróbuje namówić dziecko na wyjście, umawiając się z nim na przykład, że tyle ile aktywności fizycznej będzie przejawiał, tyle będzie mógł potem siedzieć przed komputerem lub smartfonem, a trener lub nauczyciel w szkole nie potwierdzą dziecku, że sport w czasie wolnym jest szalenie ważny, bo i Ronaldo i Messi nauczyli sie grać w piłkę właśnie na podwórku, to czy naprawdę każde dziecko stanowczo odmówi?!

Mimo, że pewne czasy już nie wrócą, to mocno wierzę, że jednak mamy duży wpływ na to, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość sportowa w najbliższych latach. Wierzę też, że sport i wartości jakie niesie, zwłaszcza na tym poziomie amatorskim i dziecięcym, jest “nieśmiertelny” i ponadczasowy.

Inspiracja: tekst “Learning sports: playing up, playing down”

Zostaw odpowiedź