Jeżeli wysoki budynek się chwieje, to najpierw trzeba sprawdzić, w jakim stanie są fundamenty, a nie zaczynać naprawę od górnych pięter. Taka moja mała analogia:) Przejdźmy więc do tych “fundamentów”.
Zacznijmy od tego, że tak jak różny może być styl wychowywania dziecka (o czym pisałem w artykule „Jakim rodzicem jesteś?”), tak odmienne może być postrzeganie przez rodziców sportu, oczywiście w kontekście rozwoju ich dziecka oraz ich roli w tym procesie.
Poniżej zamieszczam 6 dość powszechnych zachowań rodziców, które mogą być szkodliwe dla ich dziecka i których powinni unikać. Celowo wymieniam je na podstawie amerykańskiego artykułu “Six harmful behaviors that youth sports should avoid”, żeby pokazać Wam, że za “wielką wodą” też jest to bardzo ważne zagadnienie:
- Definiowanie sukcesu wyłącznie w kategorii wygrywania (wygrał/przegrał) – może to odebrać dziecku przyjemność z trenowania i gry, a także osłabić jego motywację wewnętrzną dla długofalowego rozwoju sportowego lub rozwoju przez sport.
- Po zapewnieniu dziecku możliwości poznania sportu, zmuszanie go do uczestnictwa w nim – sport ma być pasją dziecka, a nie rodziców, dlatego wymuszając na nim udział w określonych zajęciach, które nie do końca sprawiają mu przyjemność, możemy osiągnąć odwrotny efekt. Na szczęście większość dzieci ma naturalną potrzebę ruchu i sport sprawia im dużo przyjemności i to głównie powinno być motywacją do uczestnictwa w treningach.
- Postrzeganie sportu jako straty czasu, która nie daje dziecku żadnej wartości i przez to zniechęcanie go do uczestnictwa w zajęciach sportowych – podobnie jak w powyższym punkcie, tego typu zachowanie rodziców może negatywnie wpłynąć na motywację i zadowolenie dziecka, ponieważ odbiera mu się w ten sposób możliwość robienia czegoś, co sprawia mu przyjemność. Drugi negatywny aspekt takiego zachowania rodziców związany jest z tym, że od najmłodszych lat zacznie ono patrzeć na sport jako coś mało wartościowego i przez to, nawet w przyszłości, nie będzie miał motywacji, żeby aktywność sportowa stała się częścią jego życia, choćby jako hobby pielęgnowane dla lepszego zdrowia fizycznego, duchowego i umysłowego.
- Nadmierne, często aż w niezdrowy sposób, zaangażowanie w aktywność sportową swojego dziecka – niezależnie od przyczyn takiego zachowania (troska, zaspokojenie własnych ambicji, chęć pokazania innym się innym, moda itp.) może ono osłabić lub zniszczyć radość dziecka z uprawiania sportu i jego poczucie niezależności w tym względzie. Wspólne aktywne spędzanie wolnego czasu z dzieckiem, interesowanie się jego rozwojem sportowym, wspieranie go w tym rozwoju jest jak najbardziej wskazane, ale rodzice nie mogą przekroczyć w tym względzie pewnej granicy.
- Obwinianie innych za niepowodzenia i porażki dziecka – tłumaczenie każdej negatywnej sytuacji związanej z dzieckiem niewłaściwym podejściem trenera, złym zachowaniem innych dzieci albo złymi warunkami treningowymi kreuje w młodym zawodniku „mentalność ofiary”, a to znowu może prowadzić do tego, że nigdy nie będzie ono szukało winy w sobie, tylko zawsze w otoczeniu.
- Bycie trenerem zza linii bocznej boiska podczas meczów (czasem też treningów) – rodzice często nie tyle dopingują swoje dziecko, co starają się je instruować – gdzie i jak ma podać lub strzelić. Po pierwsze przeszkadza to trenerowi w prowadzeniu meczu lub treningu. Po drugie zaburza jego autorytet. Po trzecie natomiast może obniżyć poczucie własnej wartości i pewność siebie u młodego zawodnika, ponieważ stale jest „instruowany”.
Powyższe zachowania bardzo często, chyba nawet zbyt często, zaostrzają relacje na linii trener-rodzice. To błąd. Powoduje to bowiem sytuację, w której nie dość, że samo takie zachowanie negatywnie wpływa na młodego zawodnika, to jeszcze złe relacje trenera z rodzicami to potęgują!
Okazuje się natomiast, że w większości wypadków bardzo łatwo można by temu zaradzić. W jaki sposób? Przez wzajemne zrozumienie i uczenie się od siebie.
Zastanówmy się, co jest główną przyczyną powyższych zachowań rodziców. Na pewno bowiem nie ma to nic wspólnego ze złą wolą! Często jest to zwykła nieświadomość tego, że sposób w jaki się zachowują może być szkodliwy. Rodzicom może też brakować wiedzy na temat sportu oraz tego, co sport może dać ich dziecku oraz zrozumienia jaką oni pełnią rolę w tym procesie.
Do tego dochodzi jeszcze jeden bardzo istotny element. Rodzice generalnie stają się irracjonalni, gdy chodzi o ich własne dzieci i jest to całkiem normalne zjawisko. Chodzi przecież o ICH własne dzieci.
Dla trenera okres pracy z daną grupą dzieci zawsze jest tylko przejściowy. Młodzi zawodnicy dorastają, zmieniają kategorie wiekowe i przechodzą do innych trenerów, a za nich przychodzą nowi.
Podczas wielu lat moich wyjazdów na kolonie i obozy sportowe zauważyłem pewien mechanizm. Zaczynając pracę z pierwszym turnusem dzieciaków w danym roku, jako kadra potrzebowaliśmy zawsze kilku dni, żeby się z nimi oswoić. Działało to zresztą w dwie strony. Najczęściej dzieciaki były tak cudowne, że po etapie wzajemnego poznawania się, bardzo mocno zżywaliśmy się z nimi. Na tyle mocno, że ostatniego dnia obozu trudno się było z nimi rozstać. Patrzyliśmy jak wsiadają do autokaru i stwierdzaliśmy, że to był świetny, chyba najlepszy turnus i na pewno się taki nie powtórzy. Oni odjeżdżali, my zostawaliśmy. Przyjeżdżała nowa grupa. Wystarczało kilka dni, żeby to ona stała się tą „najlepszą ze wszystkich”. Najczęściej więc, mając w ciągu roku 4-6 turnusów, mieliśmy 6 najlepszych grup.
Mimo, że dokładnie znałem ten mechanizm to przez 8 kolejnych lat odbierałem to dokładnie tak samo. Rodziły się bowiem emocje, które trudno wytłumaczyć rozumem. Oczywiście do jednych dzieci przywiązywaliśmy się bardziej, do innych mniej. Każde dziecko było jednak dla nas równie ważne, ale też każde było „jednym z wielu”, a emocje, które nas łączyły trwały najsilniej podczas trwania turnusu, ponieważ później przekładane były na kolejne dzieciaki.
Perspektywa rodziców jest zupełnie inna. Posyłając dziecko na zajęcia, czy na obóz lub kolonię, pragną, żeby było to dla niego jak najlepsze przeżycie. W ich przypadku poziom emocji nie rozkłada się na całą grupę czy na różne turnusy, ale jest w pełni skumulowany wokół ich własnego dziecka. Cieszą się, że ich syn i córka spędzają czas ze znajomymi, jednak są oni jedynie dodatkiem. Dla nich nie ma czegoś takiego jak „jeden z wielu”, ale zawsze będzie ten „jeden jedyny”.
Zwłaszcza, że każdy człowiek ma tylko jedno dzieciństwo i rodzicom zależy, żeby spędziło je jak najlepiej i wykorzystało jak najlepiej dla dalszego rozwoju. Przez to starają się ingerować w każdą sferę, także tą związaną z rozwojem sportowym.
Nie ma w tym wszystkim nic dziwnego, jednak, jak to się mówi, nie można przedobrzyć.
Dlatego najważniejsze wskazówki, jakie powinny płynąć z tego artykułu są następujące:
- Rodzicu, pozwól trenerowi być trenerem, a sam pozostań rodzicem.
- Rodzicu, wspieraj swoje dziecko w rozwoju przez sport i wspieraj trenera, który w dużej mierze za ten rozwój odpowiada.
- Trenerze, zrozum perspektywę rodziców i uszanuj to, że ich dziecko jest dla nich najważniejsze.
- Na koniec najważniejsze – rozmawiajcie ze sobą i przyjmijcie „wspólny front” postępowania. Czasem wystarczy jedno spotkanie na początku „sezonu”, podczas którego trener przedstawi swoją wizję, zasady i wartości, jakie wyznaje, a także oczekiwania, natomiast rodzice opowiedzą o swoich potrzebach wobec rozwoju własnych dzieci oraz ewentualnych obawach czy wątpliwościach z tym związanych.
Relacje na linii trener-rodzice MUSZĄ być oparte na wzajemnym szacunku oraz zaufaniu i tym zdaniem zakończę ten wpis.