Słowa “świadomość”, a tym bardziej “samoświadomość” wielu osobom kojarzą się z “coachingowym” bajdurzeniem. Tak wielu mówców i autorów przekonuje nas, że wystarczy uwierzyć w siebie by spełniać swoje marzenia. Jesteśmy tym atakowani zewsząd, więc trudno się dziwić, że słysząc po raz kolejny “chcieć to móc” albo “jesteś zwycięzcą”, nastawiamy się do tego z dystansem lub wręcz prześmiewczo.
Jako sportowy belfer jestem tym nieco przerażony. Powyższe nie ma nic wspólnego z coachingiem. A takie wrzucanie wszystkiego do jednego worka powoduje, że obniża się wartość tego skutecznego narzędzia samorozwojowego! Jeśli będziecie chcieli, chętnie napiszę tekst o tym, czym coaching jest a czym nie jest, kiedy go stosować oraz jakie korzyści może dać. Teraz nie czas i miejsce na to.
Wróćmy do przeanalizowania słów “wszystko zależy od Ciebie” oraz wszystkich synonimów tego powiedzenia. Największy problem z nimi nie wynika z samej treści, ale ich niezrozumieniem i niewłaściwym stosowaniem. Wszystkie one są i pozostaną pustosłowiem, jeśli nie dodamy do nich, choćby w domyśle, słów “…jeśli będziesz świadomie, wytrwale i konsekwentnie na to pracował”.
Poza tym, jeśli wypowiada je osoba, która swoją działalnością zajmuje się krótki okres czasu lub nie doświadczyła jeszcze, co to znaczy popełnić duży błąd lub ponieść dotkliwą porażkę, wiarygodność jej przekazu jest dużo słabsza. Taka osoba nie miała nawet jak przekonać się, a co dopiero innych, że potrafi wyjść z każdej opresji i dalej angażować się ponad miarę w realizację swojej wizji. Dlatego też kontekst wypowiadanych słów oraz ich autor mają ogromne znaczenie
Sam po sobie wiem, że gdy mówiłem o konsekwentnej realizacji wizji, kilka lat temu, na początku swojej belferskiej ścieżki, siła mojego przekazu była znacznie mniejsza. Obecnie mam za sobą co najmniej dziesięć lat doświadczenia, nie tylko dydaktycznego, ale też związanego z rozwojem i zarządzaniem uczelnią, tworzeniem i sprzedażą książek. Przeszedłem wszystkie szczeble związane z funkcjonowaniem uczelni. Posmakowałem setek porażek, uczyłem się na własnych błędach, radziłem sobie ze stresem i problemami finansowymi. Mimo, że bywało bardzo ciężko, nie poddałem się i nadal w tym tkwię. Wręcz staram się robić w tym zakresie coraz więcej.
Pomaga mi w tym samoświadomość. Od samego początku wiedziałem jaką mam wizję, co jest moją misją i byłem świadomy, że przede mną bardzo trudna droga, która być może nigdy nie zakończy się spektakularnym sukcesem. Zdawałem sobie również sprawę ze swoich mocnych i słabych stron. Najważniejszym było dla mnie dawanie jak największej wartości ludziom sportu (w kontekście edukacji) oraz dzieciom (w kontekście rozwoju). Cel końcowy mojej ścieżki, nie był dla mnie aż tak ważny. Pokochałem proces, a samoświadomość była moim sterem.
Powyższy akapit tłumaczy w jaki sposób można ją rozumieć. To z jednej strony poznanie samego siebie, swoich celów życiowych i zawodowych, silnych oraz słabych stron. Z drugiej natomiast – to sposób postrzegania rzeczywistości, w której funkcjonujemy oraz określenie swojej roli w obszarze, którym się zajmujemy.
Poza traktowaniem tematu samoświadomości jako “coachingowego bajdurzenia”, co już sobie przerobiliśmy, istnieje jeszcze jedna bariera. Zauważam ją często u trenerów i w ogóle ludzi sportu. Choć pewnie dotyczy to także innych branż. Chodzi o przeświadczenie, że najważniejszy w pracy jest “warsztat trenerski”, a trzonem rozwoju powinno być “doświadczenie praktyczne”, bo to ono czyni dobrym trenerem, a nie jakieś “kompetencje miękkie”.
Podobnie jak w stawaniu się coraz lepszym sportowcem, kluczowy jest trening, a w zasadzie ogromna ilość treningów. No tak, ale co ze świadomym wyborem dyscypliny, którą ktoś chce uprawiać? Co ze zrozumieniem procesu treningowego i samokontrolą? Co z racjonalnym odżywianiem i odpoczynkiem? A co z całym procesem intelektualizacji, czyli usamodzielnieniem sportowców? Przecież tego wszystkiego chcemy nauczać swoich podopiecznych!
Dlatego trener, który pragnie kształtować świadomych młodych ludzi i wpajać w nich postawy, nawyki oraz zachowania związane z mądrym samorozwojem, sam musi pokazać, że jest samoświadomy i zaangażowany we własny rozwój. Podobnie jest z nauczycielami.
Na tym skończę omawianie kontekstu. Mam nadzieję, że choć w małym stopniu udało mi się pokazać to ważne zagadnienie w nieco innym świetle, ściągając z niego “klątwę zaszufladkowania do coachingowych bzdur”.
Jeśli chcesz dodatkowo wynieść z tego artykułu pewną wartość praktyczną oraz poczynić kolejny mały krok w kierunku swojego rozwoju, spróbuj odpowiedzieć na następujące pytania:
- dlaczego zostałeś trenerem?
- jaką rolę chcesz wypełniać w rozwoju swoich podopiecznych?
- co dla Ciebie jest istotą sportu dzieci i młodzieży?
- czy traktujesz pracę z dziećmi jako pasję?
- czy chcesz i jesteś gotowy poświęcić jej wiele lat swojego życia?
- nawet przy założeniu, że nigdy nie przyniesie Ci ona tyle pieniędzy ile byś chciał?!
- czy chcesz być jak najlepszym trenerem dla swoich podopiecznych, niezależnie od tego w jakich warunkach przyjdzie Ci pracować?
- czy masz świadomość, że to wymaga ciągłego samorozwoju?!
- czy pragniesz się ciągle wspinać po kolejnych szczeblach kariery trenerskiej?
- a co byś zrobił, gdybyś nagle otrzymał ofertę pracy z jakiejś wymarzonej Akademii lub Klubu?
- czy jesteś na to gotowy?
- czy masz plan B albo równoległy do bycia trenerem?
Wszystkie powyższe pytania są równie ważne. Nawet ostatnie, gdyż prawdopodobnie jako trener nie zarabiasz i nie będziesz zarabiał kokosów. Warto więc mieć dodatkowe zabezpieczenie, żeby mieć większy komfort w realizacji swojej pasji.
Poświęć na to kilka lub nawet kilkanaście minut. Docelowo dobrze by było, gdybyś spędził nad tymi pytaniami nawet cały wieczór, i co jakiś czas do nich wracał. Praca nad samoświadomością powinna być elementem Twojego samorozwoju, bo on nie jest jednowymiarowy.
Interdyscyplinarny samorozwój (w ramach roli, jaką mamy do wypełnienia) nie jest kwestią wyboru, ale koniecznością! Nie możemy się nie rozwijać. To nawet nie chodzi o to, że stoisz wtedy w miejscu. Dużo większym problemem jest to, że tak naprawdę cofasz się, bo świat pędzie do przodu i konkurencja, szeroko rozumiana, też. Zajmujesz się sportem – doskonale wiesz co się dzieje, gdy ktoś na kilka miesięcy musi odpuścić treningi.